O HIFI WG KONDO – CZĘŚĆ 1

technologia_black

Moje przemyślenie na temat hi-fi


Hiroyasu Kondo, Audio Note Co., Ltd., Tokio
[tłumaczenie na angielski Hiro Yoshizumi]


CZĘŚĆ 1.
/napisana na początku lata 1999 roku/

Cząsteczki i ruch falowy.

Albert Einstein powiedział kiedyś, że ruch to energia. Ja uważam, że ruch to dźwięk. Jestem o tym szczególnie przekonany gdy słucham potężnej, narastającej masy dźwięku w uwerturze do Tannhäusera Wagnera. A już szczególnie wtedy, gdy słucham tego nagrania pod Toscaninim, z jego ostatniego koncertu, który odbył się 4go kwietnia 1954 roku. Odbieram to nagranie tak, jakbym słyszał cząsteczki dźwięku zderzające się ze sobą i wirujące w rytmie grzmiącego marsza. Mam wrażenie jakby owe cząsteczki wykonywały trudne do wyobrażenia sobie ruchy. Bez trudu natomiast widzę siebie towarzyszącego na scenie 87 letniemu mistrzowi, który w czasie swojego ostatniego koncertu daje z siebie absolutnie wszystko, a orkiestra stara się dotrzymać mu kroku.

Mówi się, że dźwięk propagowany jest w postaci ruchu falowego. Tak faktycznie jest, ale wyłącznie w dużych pomieszczeniach, gdzie nic nie staje falom na drodze. Zazwyczaj jednak fale dźwiękowe poruszają się w znacznie bardziej skomplikowany sposób zderzając się i przepychając między sobą, a czasem nawet wirując. My, inżynierowie zajmujący się sprzętem audio, musimy wyobrazić sobie, zwizualizować we własnych głowach to, jak zachowują się fale dźwiękowe, bo nie da się łatwo tego wyjaśnić za pomocą znanych i uznanych teorii. Wydaje się, że istnieje jeszcze wiele czynników, elementów dźwięku, których nie potrafimy na dziś nazwać, czy precyzyjnie zdefiniować. Im więcej wiemy o dźwięku, tym więcej pojawia się kolejnych niewiadomych.

Uroczyste/podniosłe brzmienie

Dwustu mnichów codziennie o piątej rano rozpoczyna swoje modły w Soji-ji, głównej świątyni  Buddyzmu ZEN. Mnisi siedzący w dwóch rzędach po prawej i lewej stronie w absolutnym spokoju intonują swoje pieśni. To niebywale podniosły, uroczysty dźwięk. Ten codzienny rytuał zaprasza ludzi do świata nirwany. Czy da się w ogóle oddać podniosłość tego wydarzenia za pomocą sprzętu do reprodukcji dźwięku? Czy ja jestem w stanie tego dokonać?

By to osiągnąć muszę zacząć od zastanowienia się w jaki sposób należy ten dźwięk uchwycić, zarejestrować. Zgodnie z dzisiejszymi kanonami rozstawiono by wiele mikrofonów niczym pionki na szachownicy. Mówiąc szczerze, ja jestem nieco sceptycznie nastawiony do tej metody. Im więcej użyje się mikrofonów  tym bardziej dobitnie każdy z nich zarejestruje to, co dzieje się blisko niego zakłócając w ten sposób harmonijność fal dźwiękowych, która jest tu kluczem do udanego nagrania. Proszę sobie wyobrazić dźwięk jaki wydaje dwusilnikowy samolot. To może brzmieć jak: „wrrrrr…”, który to dźwięk powstaje dzięki niewielkim zmianom częstotliwości. W dźwięku większości instrumentów, czy grup głosów zawsze pojawiają się alikwoty. Wydaje mi się, że to subtelne drganie sprawia, że harmoniczne wibrują składając się na harmonijną całość, a w efekcie na piękne brzmienie. Jeśli więc chce się osiągnąć reprodukcję pięknego dźwięku trzeba się najpierw zastanowić, jaki jest mechanizm jego powstawania.

Brzmienie analogowe i brzmienie cyfrowe

Płyta analogowa wcale nie gwarantuje analogowego brzmienia, tak jak cyfrowa nie oznacza zawsze cyfrowego brzmienia. Dla mnie większość produkowanego obecnie sprzętu brzmi cyfrowo, nawet urządzenia używane na etapie analogowej obróbki sygnału. Każda nuta wydaje się być podana w bardzo ostry sposób, tak jakby fala dźwiękowa miała prostokątny kształt. Stosując porównanie fotograficzne można powiedzieć, że wygląda to trochę jak cyfrowe zdjęcie, które pokazuje każdy, najdrobniejszy nawet detal w bardzo ostry sposób.  Tak podany dźwięk robi duże pierwsze wrażenie, rozdzielczość jest zwykle najwyższej próby, a jednak zastanawiam się, czy to faktycznie jest ta właściwa droga do doskonałego dźwięku. Dźwięk, który ja staram się uzyskać to taki, w którym wszystkie elementy składowe pozostają w pewnych relacjach z pozostałymi współpracując między sobą. Łatwo jest wyprodukować łagodny, aksamitny dźwięk – wystarczy tylko dobrać odpowiednie składniki – elementy i obwody. Dążąc jednakże do owej aksamitności brzmienia łatwo jest popaść w przesadę, przekroczyć pewną granicę, po której dźwięk nie będzie już tylko łagodny, ale spowolniony, czy zaokrąglony, co oczywiście nie jest pożądane. Lampy próżniowe produkowane już 30 lat temu oferowały ten rodzaj dźwięku i ta tendencja utrzymuje się do dziś. Gdyby w ich brzmieniu pojawiły się jakieś zmiany można by było mówić o dygitalizacji dźwięku, do czego mam nadzieję nigdy nie dojdzie. Ja staram się stworzyć dźwięk, w którym każda jego cząsteczka emituje energię do otaczającej ją przestrzeni, tak jak to robi choćby słońce, a dopiero ta energia stapia się w całość tworząc muzykę. Wróćmy jeszcze do kwestii rejestracji dźwięku.

Brzmienie elektronów

Czy widzieliście kiedyś ruch elektronów? W podręczniku można wyczytać, że elektrony krążą wokół protonu z ogromną prędkością. Czasem udaje mi się wyobrazić jak faktycznie one się poruszają. Zachowują się raczej jak termoelektrony.

Dźwięk z lamp skonstruowanych w celu osiągnięcia maksymalnej wydajności jest dość ciężki, powolny, tymczasem z lamp o bardzo prostej konstrukcji otrzymujemy czysty, transparentny dźwięk. Wydaje mi się, że ta różnica bierze się z relacji między wielkością emisji, a napięciem na elektrodzie. Termoelektrony unoszą się wokół katody niczym grupy chmur. Im większa jest emisja tym więcej mamy termoelektronów. Każdy pojedynczy termoelektron musi zostać odseparowany od chmury by mógł trafić do elektrody. Proces ten jest zależny od napięcia przyłożonego do elektrody.

Zastanówmy się nad strukturą pentody. Elektrony „wylewają” się z katody i formują duże chmury. Ponieważ w pobliżu znajduje się siatka o drobnych otworach kontrolująca elektrony, unoszące się termoelektrony nie wiedzą, w którą stronę mają się poruszać, jako że i siatka i elektrony mają ładunek ujemny. Wydaje mi się, że właśnie ten stan rzeczy ma coś wspólnego z „łagodnym” dźwiękiem lamp pentodowych. Jak więc można by zredukować liczbę unoszących się elektronów? Wydaje się, że należałoby zastosować siatkę o większych oczkach i podnieść napięcie przykładane do elektrod, słowem użyć triody bezpośrednio żarzonej zamiast pentody. Tyle, że w jej przypadku elektroda pracuje nieco mniej stabilnie przez co elektrony są dodatkowo „pobudzone”, co wpływa na dźwięk, który słyszymy. Jak widać nie ma rozwiązań idealnych – uzyskanie dobrego dźwięku to naprawdę trudna sprawa.

Przejdź do drugiej części tekstu

Powrót do ‚BRZMIENIE’